środa, 18 lipca 2012

I jeszcze raz Ukra z kawałkami Rumunii

Z Galati ruszyliśmy uszczuplonym o jedną osobę składzie w górę obierając azymut na domowe klimaty. Podczas naszego pobytu nad rumuńskim jeziorkiem wypłynęły pewne okoliczności natury ważnej, których załatwienie skłoniło nas do chwilowego powrotu do ojczyzny. Takimi obrazkami żegnała nas Rumuńska ziemia.












Wracając do domu trzeba było zaliczyć ukraińskie bezdroża, a raczej bardzo wyboiste drogi.
Poszedł nam amor pod Lwowem, ale jakoś dało się to sprawnie i szybko naprawić, potem zagadał nas Mirek, który jest posiadaczem 4 kanciaków i kocha to autko a po nocce na przyjeziorowym parkingu i  deszczowym poranku ruszyliśmy do chaty. Okazało się, że trafiliśmy na granicę zdrowego rozsądku, ale w takim wydaniu jakiego nie udało nam się doświadczyć nawet wjeżdżając do Rumunii bez przedniej szyby. Spędziliśmy około godziny na ukraińskim kanale wyjmując co rusz nowe elementy z busa i tłumacząc lekko przygłupiemu kolesiowi w czarnym wdzianku poconacoidoczego.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz