poniedziałek, 25 czerwca 2012

Z trasy

Po paru tygodniach niepisania napiszemy tyle: mamy juz kompletny sklad od Sanoka, przygody z kleszczem, nie powiem gdzie, pare ognisk, 37 urodziny nad Solina, poza tym jestesmy w Moldawii, jakies 2500 km przejechane. Auto sprawuje sie na 4+, w upalach daje rade, pod gorke sie troche grzeje, ale przy 50 st w sloncu to normalne. Poza tym granice z Ukraina przekroczylismy udajac kibicow euro, poodbijalem pare razy pilke otrzymana od taty i nas puscili, granica Ukrainy luz, droga za granica zachecala tylko do zatankowania pelnego baku i ucieczki do ojczyzny, ale sie nie dalismy i pojechalismy dalej. Granica Moldawska to jedno czeskie piwo i oplata za ogolnie rozumiana ekologie i wio, poza tym Moldawia to zasrany kraj, tam gdzie sie da sa klocki , ale nie lego. Jak sie jedzie to wszedzie pola sady i rabatki.
Zdjecia wrzucimy jak bedzie mozna, na razie bedziemy kombinowac rosyjska wize.

niedziela, 10 czerwca 2012

Praga

Oto fotki z naszej krótkiej ale intensywnej wizytacji czeskiej stolicy. Miejscówka na której spaliśmy rekomendowana przez nieobecnego Kołka, jak widać po jednej z fotek przyjazna dla użytkowników kwadratowych busów, więc Robal czuł się tam bardzo dobrze, my zresztą też.














sobota, 9 czerwca 2012

Rumcajs, skały oraz Skoda

Po wizycie w skalnych miastach pojechaliśmy sobie zobaczyć miasteczko w którym powstał Rozbójnik Rumcajs, czyli Jicin. Miasteczko ładne, zadbane, Rumcajs się tam przewijał to tu to tam, ale najfajniejsze jest za miasteczkiem. Parę km w kierunku Mlady Bolesław odbija się w prawo na Prachow/ Prochow czy jakoś tak i wbitka na fajny kemp w lesie nad jeziorem. Rano pojechaliśmy na tamtejsze atrakcje, które swym rozmiarem ze spokojem mogą konkurować z Teplicami i Adrspachem, ponieważ właśnie przy Prochowie zaczyna sie Czeski Skalny Raj. A po wizycie w Raju pojechaliśmy śladami Skody z finiszem wycieczki w Pradze, skąd będzie następna relacja.
















piątek, 8 czerwca 2012

Początek, czyli czeskie klimaty

Wiedzeni wrodzoną ciągotą na południe udaliśmy się w dół mapy czyli na czeską stronę. Udaliśmy się, ale nie w składzie jaki był na początku, bo początkowe zamiary jakoś nie mogą się jeszcze dopracować. Nasz zespół wzbogacił się o Asię, czyli przyszłą Panią Bączajową. Dodatkowo ekipa urosła o świnkę w kosmicznym skafandrze, która czasami wydaje dźwięki, w zależności od pojemności baterii . Przez wizytę w Lesznie w pierwszy dzień dotarliśmy do Teplic nad Metują około godziny 20 i zanocowaliśmy na dzikuska między krzaczorami a torami kolejki, popularnie zwanej Vleczkiem. Vlaczek jeździ tą trasą w dzień, więc w nocy obudzili nas tylko czescy rowerzyści powracający z dyskoteki. Potem wbiliśmy się na kempa i pozwiedzaliśmy to co w Teplicach jest najfajniejsze, czyli skalne miasta. Oto efekty naszych wędrówek.

Gdzie by tu pojechać?
Może tym?
Nie, lepiej tym.
Pierwsza granica
Nowy członek załogi
Widoczek z Vlaczkiem
Na legalu
300 schodów do nieba
A na górze niespodzianka.

sobota, 2 czerwca 2012

Start, w końcu

Jako się rzekło trzeba kiedyś ruszyć na przeciw przygodom i niespodziankom, zbójom leśnym i niedźwiedziom polarnym, drogom i bezdrożom. Takoż i my w lekko powiększonym choć okrojonym tymczasowo składzie ruszamy. A co tam, ile można siedzieć w chacie.
Nie ma fotek z pożegnań i lamentów, bo nie jesteśmy aż tak cybernetyczni żeby prawie w realu wysyłać fotki, poza tym pożegnania i reszta ceremonii to nasz private biznes jest.
Ale fotki będą potem.