Wiedzeni wrodzoną ciągotą na południe udaliśmy się w dół mapy czyli na czeską stronę. Udaliśmy się, ale nie w składzie jaki był na początku, bo początkowe zamiary jakoś nie mogą się jeszcze dopracować. Nasz zespół wzbogacił się o Asię, czyli przyszłą Panią Bączajową. Dodatkowo ekipa urosła o świnkę w kosmicznym skafandrze, która czasami wydaje dźwięki, w zależności od pojemności baterii . Przez wizytę w Lesznie w pierwszy dzień dotarliśmy do Teplic nad Metują około godziny 20 i zanocowaliśmy na dzikuska między krzaczorami a torami kolejki, popularnie zwanej Vleczkiem. Vlaczek jeździ tą trasą w dzień, więc w nocy obudzili nas tylko czescy rowerzyści powracający z dyskoteki. Potem wbiliśmy się na kempa i pozwiedzaliśmy to co w Teplicach jest najfajniejsze, czyli skalne miasta. Oto efekty naszych wędrówek.
Gdzie by tu pojechać? |
Może tym? |
Nie, lepiej tym. |
Pierwsza granica |
Nowy członek załogi |
Widoczek z Vlaczkiem |
Na legalu |
300 schodów do nieba |
A na górze niespodzianka. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz